Polskie poznawanie świata

Jak zorganizować wyprawę do Afryki?

Zobacz także Liga morska i kolonialna

Jak zorganizować wyprawę do Afryki?


Początki zainteresowań tego rodzaju działalnością nie są znane w szczegółach. Zwykle łączy się je z organizacją „Akademickiej Wyprawy Afrykańskiej” zaistniałej na początku lat 70.XX wieku (1972-1973) a zorganizowanej przez studentów Studium Afrykanistycznego Uniwersytetu Warszawskiego.1


W wywiadzie udzielonym w czasopiśmie studenckim „Loża Wschodu” Eugeniusz Rzewuski tak wspomina po latach te początki: Wtedy nie było stypendiów do Afryki, a my uczyliśmy się w przeświadczeniu, że Afrykę bada się w ekspedycjach, w korkowym hełmie, tak jak Stanley, Livingstone i Szolc-Rogoziński. A zatem wymyśliliśmy z kolegami taką ekspedycję do Afryki, którą nazwaliśmy I Akademicką Wyprawą Afrykańską. To były lata 1972-73. Dziesięć miesięcy, trzydzieści tysięcy kilometrów na kołach dwóch Starów, dwunastu chłopa i  kilkanaście krajów afrykańskich: z Warszawy przez Maroko i  Algierię do Nigru, potem Nigeria, Kamerun, Republika Środkowoafrykańska, Demokratyczna Republika Kongo (ówczesny Zair), Rwanda, Tanzania, Kenia, Etiopia, Sudan, Egipt. To było głębokie zanurzenie się w Afryce. Ja byłem kierownikiem tej wyprawy, chociaż jechałem tam pierwszy raz w  życiu. Ten model ekspedycji sam w  sobie był już wielkim wyzwaniem, z  jednej strony uskrzydlał, z  drugiej – to było przekleństwo, bo każdy z nas po powrocie marzył, by wrócić do Afryki indywidualnie, bez tego zgiełku i  grupowych problemów, zrobić coś porządnego, a nie tylko etiudy na temat badań terenowych i obfitą dokumentację filmową-fotograficzną. To była ekspedycja iście gargantuiczna w  swoim apetycie – zwłaszcza na kilometry oraz klatki fotograficzne i filmowe. Dodajmy: w epoce przedcyfrowej. Oczywiście odwiedziliśmy ponad dwadzieścia afrykańskich uniwersytetów i zebraliśmy wiele niedostępnych wówczas publikacji. Głównie byliśmy jednak w  ruchu, toteż produktów sensu stricto naukowych naszego autorstwa nie było aż tak dużo. Bez wątpienia jednak udział w takiej ekspedycji stał się inspiracją i namaszczeniem na całe życie.2 Kierownik wyprawy nie wspomina tutaj o jeszcze jednej formie działalności tej, a także innych, wypraw. AWA zgromadziła znaczna kolekcję eksponatów etnograficznych ukazujących kulturę niektórych ludów spotkanych na trasie jej podróży. Po powrocie plony te były eksponowane na specjalnej wystawie w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie.

Pomimo dość skromnej oceny dokonań uczestników w terenie przez kierownika wyprawy, wielu z nich publikowało plony swojej działalności naukowej. Z czasem zaistnieli w polskiej afrykanistyce jako ludzie nauki czy dyplomaci.

W krótki okresie czasu zorganizowano kolejną wyprawę do Afryki – AWA II SAHARA 74. Tym razem jej trasa wiodła, jak łatwo się domyślić, przez kraje saharyjskie -3

Podobne działania były udziałem innych ekspedycji studenckich z tego okresu. Oczywiście nie wszystkie zostały szczegółowo opisane być może dlatego, że wszystkie (?) miały swoje „tajemnice” o których nie opowiadano postronnym. Ponadto faktem jest, że odbiór tych samych zdarzeń przez uczestników tej samej wyprawy częstokroć „nieco” się różnił – stad trudności w ich kronikarskim przedstawieniu.4

Ekspedycje miały zwykle dwóch czy trzech liderów, którzy zdesperowani, pomimo stwarzanych licznych trudności, doprowadzali zwykle swój pomysł do końca. Koniecznym było na początku przedstawienie zainteresowanym w miarę realnego pod względem naukowym programu, uzyskanie kilku pozytywnych opinii na jego temat od ludzi nauki czy instytucji, uzyskanie poparcia władz uczelni. Część wypraw uzyskiwała niewielkie dofinansowanie w ramach „konkursu na wyprawę” rozpisywanego przez Almatur.5 Dofinansowanie to polegało na zgodzie na zakup, po oficjalnym kursie, pewnej ilości dolarów rzędu około 1000.6 Pieniądze na zakup tych dewiz uczestnicy wyprawy musieli uzyskać własnym sumptem. Popularnym sposobem było wydawanie folderów reklamowych, które miały być rozprowadzane na trasie podróży. Możliwość drukowania swojej reklamy na stronach takiego folderu była oferowana różnorodnym firmom zainteresowanych egzotycznymi rynkami handlowymi. Podobnie jak miejsca na reklamę na samochodzie takiej ekspedycji. Uczestnicy wyprawy występowali także o uzyskanie tzw. indywidualnej promesy dewizowej w wysokości 150 USD umożliwiającej zakup takiej ilości dewiz po oficjalnym kursie. Warto dodać, że w owym czasie handel dewizami był nielegalny – stad ich czarny rynek. Oryginalnym rozwiązaniem finansującym wyprawy była możliwość odkupienia od polskich firm działających np. w Afryce rodzimej waluty (zwykle niewymienialnej na inne środki) np. funtów sudańskich czy naira zairskich. Często jednak uczestnicy wyprawy dopłacali z prywatnych, skromnych środków dewizowych do tego swego wymarzonego przedsięwzięcia.

Sprawdzonym pomysłem (od czasu AWA) było posiadanie własnego środka lokomocji – najlepiej samochodu ciężarowego wypożyczonego od ówczesnego polskiego producenta. Nie było to łatwe i na tym etapie odpadało bardzo wiele wypraw.7 Koniecznym była także adaptacja uzyskanego w końcu samochodu. Zamontowanie dodatkowego zbiornika czy zbiorników na paliwo, wydzielenie miejsc siedzących dla uczestników, montaż bagażników na dachu i z tyłu samochodu itp.8 Istotny był rodzaj samochodu – najlepiej aby była to ciężarówka (swobodnie można było wziąć więcej bagażu) z napędem terenowym marki STAR czy JELCZ. Zdarzały się jednak wyprawy, którym udawało się wypożyczyć od producenta „samochód rolniczy” marki TARPAN. Rozwiązania były różnorodne – mniej i bardziej pomysłowe. Jednak aby samochód mógł swobodnie pokonywać kraje Europy i innych kontynentów winien posiadać Carnet de passage - dokument gwarantujący jego wyjazd z danego kraju.9

Równolegle gromadzono sprzęt turystyczny i campingowy. Namioty (czasami nawet specjalnie zamawiane, z powiększonymi moskitierami), łóżka polowe, materace, śpiwory, koce, sprzęt kuchenny itp. W pierwszym okresie działalności wypraw (lata 70. XX wieku) część tego wyposażenia uzyskiwano od producenta, w późniejszych latach było to o wiele trudniejsze.10 Pozostało wypożyczenie takiego sprzętu od uczelni lub innej instytucji prowadzącej tego rodzaju działalność czyli badania terenowe w Polsce np. muzeów. Lub po prostu zakupienie. Należało w wyposażeniu mieć wszystko co ewentualnie mogło być niezbędne w przebiegu wyprawy bez konieczności wydawania na ten cel skromnych środków dewizowych. Lista takiego wyposażenia liczyła często wiele stron i dziesiątki pozycji. Należało pamiętać o częściach zapasowych do samochodu i odpowiednim komplecie narzędzi itp. Kierowca samochodu musiał być także dobrym mechanikiem z uwagi na fakt „oryginalności konstrukcji” polskich samochodów oraz brak funduszy na ewentualne naprawy w terenie.

Trudno dostępnym wyposażeniem, była w owych latach, zwykła rakietnica oraz naboje sygnalizacyjne, na której wywóz należało otrzymać specjalne zezwolenie od odpowiedniej agendy milicji.

Oddzielnym niełatwym problemem było zgromadzenie żywności na cały czas trwania wyprawy. Wspomniane wyżej środki dewizowe przeznaczano wyłącznie na paliwo do samochodu i niezbędne wydatki np. wizy. Podobnie jak poprzednio widać tutaj wyraźny podział na lata 70. – kiedy było łatwiej i lata 80. kiedy było zdecydowanie trudniej (plus comiesięczna reglamentacja niektórych produktów na kartki). Drugim wypadku trzeba było taką żywność, niezbyt urozmaiconą, ale wytrzymującą trudy kilkumiesięcznej podróży w tropikach – zakupić.

Wyzwaniem logistycznym był podział i zapakowanie takiej żywności np. w tygodniowe racje, w specjalne pojemniki. Ich waga dochodziła do 20 kg, a waga całej zabieranej żywności (na kilka miesięcy) przekraczała nierzadko tonę czy dwie. Częstokroć dopiero w trakcie podróży uczestnicy zdobywali niezbędne doświadczenie campingowe i kuchenne.

Niezbędną osobą w składzie wypraw był lekarz. Wielomiesięczna podróż przez różne strefy klimatyczne dla nieprzygotowanych kondycyjnie uczestników stanowiła wyzwanie dla ich zdrowia.11 Koniecznym było zabranie także większe ilości lekarstw. Poważnym problem było wtedy uzyskanie leków przeciw malarii, szczepionek przeciw ukąszeniom węży czy skorpionów.

Z uwagi na fakt, że większość ekspedycji etnologicznych zakładała gromadzenie eksponatów ukazujących tradycyjna kulturę odwiedzanych grup, należało przewidzieć także zabranie odpowiedniej ilości przedmiotów przeznczonych na wymianę. W początkach tych działań (przełom lat 70. i 80. XX wieku) dużym powodzeniem cieszyła się używana odzież czy przedmioty codziennego użytku.

Podróż do Afryki także odbywała się na kilka sposobów. Niektóre wyprawy (bardziej zasobne finansowo) wybierały podróż lądem (koszty paliwa + obowiązujące w tamtym okresie wizy dla Polaków przy przejeździe przez kraje europejskie + koszty promu przez Cieśninę Gibraltarską). Innym rozwiązaniem było przewiezienie wyprawy do Afryki statkiem - jedną z licznych regularnych linii Polskich Linii Oceanicznych – Śródziemnomorską, Zachodnioafrykańską czy Wschodnioafrykańską. Statki tych linii kursowały w owym czasie średnio raz w miesiącu. Załatwienie zniżki lub gratisowego przejazdu statkiem (rzadziej) sprawiały, że przygotowana do wyjazdu ekspedycja w ostatniej chwili zmieniała swoja trasę – nie chcąc czekać cały miesiąc na kolejny statek.

Na koniec należało jeszcze załatwić listy polecające typu To whom it may concern i można było wyjeżdżać. 


 

1 Z. Sokolewicz, U początków warszawskiej afrykanistyki, w: Ex Africa semper aliquid novi , t. 1, (red. J. Łapott, E. Prądzyńska), Żory 2014, s. 27-36.

2 T. Pietrzak rozmawia z dr. Eugeniuszem Rzewuskim: Jesteście na dobrej drodze w: Loża wschodu nr 1(2), 2012, s. 6 zob. https://lozawschodu.files.wordpress.com/2012/04/lw2-ostateczne.pdf dostęp 1.08. 2015 r.

3 M. Tymowski, Tuat – pielgrzymi, foggary i el-kijal (fragmenty dziennika pisanego w czasie II Akademickiej wyprawy Afrykańskiej Sahara 74), w: „Current research in African Studies Papers in Honour of Mwalimu Dr. Eugeniusz Rzewuski” (red. Iwona Kraska-Szlenk and Beata Wójtowicz) Warsaw 2014, s. 367-376.

4 Autor tego opracowania był uczestnikiem trzech wypraw studenckich i kilku innych organizowanych częstokroć jednak na zbliżonych zasadach zdaje sobie sprawę, że jego opis może być w części subiektywny.

5 W owym czasie biuro turystyczne monopolizujące, w pewnym sensie, akademickie wyjazdy zagraniczne.

6 W owych czasach dolar miał co najmniej dwa kursy. Oficjalny był zwykle 6-7 razy niższy od czarnorynkowego

7 W latach 80. Istniała możliwość zakupienia także wycofanego z użycia sprzętu wojskowego z tzw. zapasu nienaruszalnego. Samochody miały częstokroć po 20-25 lat, ale bardzo mały przebieg i zwykle silniki benzynowe.

8 Oczywiście pomysły na podróż ciężarówka były różne. W roku 1977 spotkaliśmy w Niamej, w Nigrze polską ekspedycję gdzie ciężarówka była tylko środkiem napędu ciągnącym przyczepę autobusowa w której zamontowane były na stałe żelazne łóżka.

9 Nabywano go w Polskim Związku Motorowym, który dawał taką gwarancję. Pieniądze za Carnet… były zwracane po szczęśliwym powrocie samochodu (i wyprawy) do kraju.

10 Jedna z ekspedycji warszawskich na wysłanych ok. 800 listów o pomoc w wyposażeniu otrzymała w owym czasie tylko trzy pozytywne opinie.

11 Międzynarodowe ubezpieczenia zdrowotne nie były jeszcze w owym okresie zbyt popularne.

Zgodnie z art. 173 ustawy Prawa Telekomunikacyjnego informujemy, że kontynuując przeglądanie tej strony wyrażasz zgodę na zapisywanie na Twoim komputerze tzw. plików cookies. Ciasteczka pozwalają nam na gromadzenie informacji dotyczących statystyk oglądalności strony. Jeżeli nie wyrażasz zgody na zapisywanie ich zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.