Polskie poznawanie świata
Ślązacy w Teksasie współcześnie
Ślązacy w Teksasie współcześnie
Szacuje się, że dziś w Stanach Zjednoczonych mieszka ponad 200 tys. osób, których przodkowie przyjechali właśnie w XIX wieku z dziesiątek górnośląskich wiosek. - Ludzie ci mieszkają w różnych częściach Stanów i wykonują różne zawody. Jedni prowadzą farmy, a inni kończą wyższe uczelnie i zajmują prestiżowe stanowiska - mówił PAP prezes.
Potomkowie śląskich osadników na co dzień posługują się językiem angielskim, ale mówią też XIX-wieczną gwarą śląską, której "rzondzili" (czyli mówili) ich ojcowie czy dziadowie.
Kim się czują? Polakami? Amerykanami? Polskimi lub niemieckimi Ślązakami? Czy tylko Ślązakami? Zdaniem Kurzaja aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zajrzeć w głąb serca śląskich Teksańczyków. - Był w Stanach ksiądz, potem biskup, którego rodzice pochodzili z Opolszczyzny. Zapytany przez pewnego mężczyznę, czy jest śląskim Polakiem, śląskim Niemcem czy Ślązakiem-Polakiem, wyjął paszport i odpowiedział: "Jestem Ślązakiem z Teksasu” - wspomina.
Kurzaj podkreśla, że śląscy Teksańczycy cały czas uważają się za Polaków i mało prawdopodobne, aby powiedzieli, że są Niemcami lub niemieckimi Ślązakami. W końcu ich przodkowie mówili gwarą śląską, która ma korzenie w języku staropolskim i jest starsza od języka literackiego, jakim mówi się w Warszawie. Choć najstarsze śląskie parafie w Ameryce, w których msze odprawiano w języku polskim, założyli obywatele Prus, którzy opuścili ojczyznę jako poddani króla pruskiego.
- Jak widać, można było założyć najstarsze polskie parafie, modlić się po polsku, a jednocześnie być obywatelem Niemiec. Nikomu to nie przeszkadzało. Ten lud wyjeżdżał za chlebem - powiedział prezes i dodał, że niektórzy nawet nie rozumieli podziału między Polską a Śląskiem. - Pewna kobieta np. przyznała: „Joł wiedziała, co to je Polska, ale joł nie zawsze wiedziała, co jest Śląsk”.
Od 1990 r. śląscy Teksańczycy i ich potomkowie z różnych rejonów Stanów częściej przyjeżdżają do Polski. Nieraz w kilkudziesięcioosobowych grupach zwiedzają np. Kraków, Wrocław, Oświęcim czy Wadowice, a potem przyjeżdżają na Opolszczyznę i Śląsk, by w niewielkich miejscowościach, z których ponad półtora wieku temu wyjechali ich przodkowie, szukać śladów rodzin.
"Obserwując przez ostatnie 20 lat Teksańczyków odwiedzających Polskę, a głównie Śląsk, to, jak płaczą na schodach starych kościółków, przytulają się do nagrobków, gdzie wypisano te same nazwiska, jakie oni do dziś noszą oraz z jakim przejęciem dotykają starych ksiąg parafialnych, gdzie zapisano chrzest ich prapradziadów w początkach XIX wieku, nie mogliśmy o tym nie opowiedzieć innym"